sobota, 1 czerwca 2013

POZA GRĄ

Kontuzja trzyma i odpuścić nie chce:( Od dwóch tygodni, siedzę na tyłku, i popadam w totalną depresje z odstawienia biegania. Byłam u dwóch "specjalistów". Jak jeden zawyrokował, że to przeciążenie mięśnia dwugłowego, tak drugi popatrzył w kartę i potwierdził diagnozę. Wspólne dla obu Panów było także to, że patrzyli na mnie ni to z politowaniem, ni to z pobłażliwością, coś na zasadzie 'wstała baba sprzed TV i pobiegła to teraz ma'. Na nic moje tłumaczenia, że nie biegam od wczoraj ani nawet od kliku miesięcy...Nadawali lekarstw, i nakazali bez względną przerwę w aktywności fizycznej. No więc plan treningowy sobie wisi koło lodówki, i na tym się jego rola kończy:( Biorę ja biedna te prochy, zimne okłady stosuje, smaruje, owijam, plastry nalepiam. I co? I nic poza tym, że portfel mam lżejszy, i wątrobę od lekarstw bardziej dziurawą. Chodzę dalej jak pingwin.
Mało tego, daleka jestem od samo-diagnozowania w oparciu o konsultacje u Wujka Google, ale mi to ni jak nie wygląda na mięsień dwugłowy. Boli mnie od pachwiny do kolona po zewnętrznej stronie uda. Ból najsilniejszy jest w górnej części uda, żeby tego było mało zaczął mnie boleć tyłek po tej samej stornie (ale to pewnie od tego, ze kuśtykam jak Kwazimodo), i drętwieje mi skóra na stopie pod kostką tej samej nogi, coś jakbym miała nerw porażony...Tak, że noga bardziej nadaje się chwilowo do ucięcia niż do biegania.
Smutno, oj smutno:(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz