czwartek, 13 czerwca 2013

SPORT TO ZDROWIE...utracone :(

Od 4 tygodni toczę nierówną walkę z kontuzją przywodziciela w prawym udzie. Jak się jej nabawiłam dokładnie wskazać nie potrafię. Wydaje mi się, że przerost ambicji doprowadził do przetrenowania.
 No i teraz mam za swoje. Pierwsze ok. półtora tygodnia ledwo co chodziłam. Bolało mnie udo po wewnętrznej stronie, od pachwiny do kolana i nie bardzo potrafiłam wskazać dokładne źródło bólu. Cierpienie było zawsze najgorsze, podczas każdego ruszenia z miejsca. Pierwsze kilka kroków bolało masakrycznie, ale z każdym następnym krokiem ból malał. Nie mniej jednak o bieganiu nie było mowy :( Kuśtykałam ciągle sycząc z bólu i instynktownie stawiając nogę mocno na bok, bo takie ‘ochronne’ chodzenie, było najmniej bolesne. Przez co poruszałam się jak pingwin u kresu życia. Przez 7 dni łykałam przeciwzapalny Majamil, przeciwbólowy Mydocalm Forte i smarowałam nogę żelem Traumon. Nie wiele to pomogło. Po 2 tygodniach od pierwszych mocnych objawów, trafiłam do fizjoterapeuty. Po godzinnym masażu doszło do pewnej poprawy, mogłam już stanąć na tej nodze np. przy ubieraniu skarpetki. Przez ostatnie 2 tygodnie musiałam do takich czynności siadać! Jako, że dwa długie tygodnie siedziałam na tyłku, nie wytrzymałam i 2 dni po wizycie u fizjoterapeuty poszłam biegać. Krótki dystans 5 km, w żółwim tempie. Przywodziciel bolał, zwłaszcza na początku, ale w miarę jak się rozgrzewał było coraz lepiej. Po 5 dniach byłam na kolejnym masażu u fizjoterapeuty, i musze przyznać, że jest lepiej. Ból wyraźnie się zcentralizował w jednym punkcie i teraz mogę wskazać gdzie dokładnie mnie boli. Biegać mogę, wolno i nie długo, ale mogę. Niestety mijają już 4 tygodnie, a przywodziciel ciągle boli, i przypomina mi o swoim istnieniu. Hartu ducha jednak nie tracę i walczę! Zmodyfikowałam plan treningowy na lżejszy i wierze, że uda mi się go zrealizować do wrześniowego maratonu we Wrocławiu. Tymczasem na fali, poszukiwania cudownego sposobu na uzdrowienie, stałam się posiadaczką wiedzy wszelakiej na temat przywodzicieli uda. W związku z powyższym,  w kilku następnych postach, podzielę się zdobytymi informacjami na temat specyfiki urazu, leczenia i zapobiegania kontuzji tego mięśnia.


Przywodziciele to grupa mięśni znajdująca się po stronie wewnętrznej uda, rozciągających się między miednicą, a kością udową.

Pełnią one funkcję ruchową, pociągając udo do linii pośrodkowej.

Są one również grupą stabilizującą miednicę przy pewnych czynnościach i  zabezpieczającą  staw biodrowy przed nadmiernym obciążeniem.


    Urazy przywodzicieli można podzielić na dwie kategorie:

- dolegliwości ostre (trwające krócej niż 3 miesiące),

 - przewlekłe. 
    W przypadku dolegliwości ostrych, czynnikiem inicjującym uraz, w wyniku którego dochodzi do uszkodzenia tkanki ścięgna. Dwie najczęściej spotykane lokalizacje – bezpośrednio przy przyczepie do kości łonowej lub kilka centymetrów niżej, przy przejściu ścięgna w brzusiec. Objawem towarzyszącym urazowi przywodziciela jest ból zlokalizowany w okolicy pachwiny (przy większych uszkodzeniach obecny jest przy obciążaniu kończyny). Dodatkowym objawem może być zmniejszenie siły mięśni przywodzących.

    Leczenie dolegliwości ostrych w pierwszych dobach powinno ograniczyć się do odpoczynku, chłodzenia i stosowanie maści czy lekarstw przeciwzapalnych. Chłodzenie i ewentualne owijanie bandażem elastycznym bolącej okolicy ma, jak w przypadku większości kontuzji, zmniejszyć obrzęk, jak również ból.

Do momentu uporania się z bólem, należy zaniechać wszelkiej aktywności fizycznej. Dopiero po kilku tygodniach (od 4 do 8) można zacząć normalny trening.  Ćwiczenie rozciągające możemy wprowadzić dopiero po odzyskaniu pełnej siły mięśniowej.

  Dolegliwości przewlekłe to bardzo często grupa uszkodzeń ostrych, które zaniedbane przeszły w fazę chroniczną. Niezbyt intensywny charakter dolegliwości nie zmusza do konsultacji ze specjalistą.  Często stosuje się w tym przypadku zasadę „zabiegania” takich urazów. Niestety nie tędy droga. Nieprawidłowe leczenie, kolejne mikrourazy doprowadzają do zmian degeneracyjnych. Związane z kontuzją dolegliwości mogą ustępować po dobrej rozgrzewce, ale będą się nasilać na krótko po wysiłku, w spoczynku. Jednak w fazie późniejszej ból podczas aktywności może stać się na tyle dotkliwy, że niemożliwe staje się kontynuowanie wysiłku. Dodatkowo ochronny sposób chodzenia i biegania na kontuzjowanej nodze doprowadzić może do zmian stereotypów ruchowych, co z kolei  może mieć wpływ na pojawienie się objawów w stawach odległych. Nieprawidłowa praca przywodzicieli i zmiany w ścięgnach mogą w konsekwencji doprowadzić również do zapalenia spojenia łonowego.

    Leczenie dolegliwości przewlekłych trwa znacznie dłużej i wymaga cierpliwości. Samo leczenie polega na wprowadzeniu systematycznych ćwiczeń rozciągających, na przemian z ćwiczeniami kolagenowymi i ekscentrycznymi (o tych ćwiczeniach w następnym poście). Bardzo skuteczny jest intensywny masaż poprzeczny ciągły (polecam wizytę u dobrego fizjoterapeuty). Ze względu na długotrwały charakter dolegliwości, terapia musi trwać nawet do 3 miesięcy! Co istotne w tym przypadku, i co sprawdziłam na sobie, bolące miejsce traktujemy ciepłymi okładami (a nie zimnymi jak w przypadku innych kontuzji). Ciepło poprawia ukrwienie uszkodzonej tkani przez co przyśpiesza gojenie.


Tyle w teorii, a co w praktyce to napisze później :).

1 komentarz:

  1. Cześć, mam podobny problem.Mój uraz trwa od prawie 2 miesięcy.Teraz mam krioterapię, ale nie widzę zbytniej poprawy.Nie boli jak chodzę, chyba że zbyt szybko chodzę.Nie biegam, bo boli.
    Już straciłam nadzieję,że staram się nie poddawać.
    Jak Twoje zdrowie? Jak Twój mięsień??
    Pozdrawiam
    Asia

    OdpowiedzUsuń