Od
4 tygodni toczę nierówną walkę z kontuzją przywodziciela w prawym
udzie. Jak się jej nabawiłam dokładnie wskazać nie potrafię. Wydaje mi
się, że przerost ambicji doprowadził do przetrenowania.
No i teraz mam
za swoje. Pierwsze ok. półtora tygodnia ledwo co chodziłam. Bolało mnie
udo po wewnętrznej stronie, od pachwiny do kolana i nie bardzo potrafiłam
wskazać dokładne źródło bólu. Cierpienie było zawsze najgorsze, podczas
każdego ruszenia z miejsca. Pierwsze kilka kroków bolało masakrycznie,
ale z każdym następnym krokiem ból malał. Nie mniej jednak o bieganiu
nie było mowy :(
Kuśtykałam ciągle sycząc z bólu i instynktownie stawiając nogę mocno na
bok, bo takie ‘ochronne’ chodzenie, było najmniej bolesne. Przez co poruszałam się jak pingwin u kresu życia. Przez 7 dni łykałam przeciwzapalny
Majamil, przeciwbólowy Mydocalm Forte i smarowałam nogę żelem Traumon. Nie wiele to pomogło. Po 2 tygodniach
od pierwszych mocnych objawów, trafiłam do fizjoterapeuty. Po godzinnym
masażu doszło do pewnej poprawy, mogłam już stanąć na tej nodze np. przy
ubieraniu skarpetki. Przez ostatnie 2 tygodnie musiałam do takich
czynności siadać! Jako, że dwa długie tygodnie siedziałam na tyłku, nie
wytrzymałam i 2 dni po wizycie u fizjoterapeuty poszłam biegać. Krótki
dystans 5 km, w żółwim tempie. Przywodziciel bolał, zwłaszcza na
początku, ale w miarę jak się rozgrzewał było coraz lepiej. Po 5 dniach
byłam na kolejnym masażu u fizjoterapeuty, i musze przyznać, że jest
lepiej. Ból wyraźnie się zcentralizował w jednym punkcie i teraz mogę
wskazać gdzie dokładnie mnie boli. Biegać mogę, wolno i nie długo, ale
mogę. Niestety mijają już 4 tygodnie, a przywodziciel ciągle boli, i
przypomina mi o swoim istnieniu. Hartu ducha jednak nie tracę i walczę! Zmodyfikowałam plan treningowy na lżejszy i wierze, że uda mi się go
zrealizować do wrześniowego maratonu we Wrocławiu. Tymczasem na fali,
poszukiwania cudownego sposobu na uzdrowienie, stałam się posiadaczką wiedzy wszelakiej na temat przywodzicieli uda. W związku z powyższym, w
kilku następnych postach, podzielę się zdobytymi informacjami na temat specyfiki urazu, leczenia i
zapobiegania kontuzji tego mięśnia.
Przywodziciele to grupa mięśni znajdująca się po stronie wewnętrznej uda, rozciągających się między miednicą, a kością udową.
Pełnią one funkcję ruchową, pociągając udo do linii pośrodkowej.
Są
one również grupą stabilizującą miednicę przy pewnych czynnościach i
zabezpieczającą staw biodrowy przed nadmiernym obciążeniem.
Urazy przywodzicieli można podzielić na dwie kategorie:
- dolegliwości ostre (trwające krócej niż 3 miesiące),
- przewlekłe.
W przypadku dolegliwości ostrych,
czynnikiem inicjującym uraz, w wyniku którego dochodzi do uszkodzenia
tkanki ścięgna. Dwie najczęściej spotykane lokalizacje – bezpośrednio
przy przyczepie do kości łonowej lub kilka centymetrów niżej, przy
przejściu ścięgna w brzusiec. Objawem towarzyszącym urazowi
przywodziciela jest ból zlokalizowany w okolicy pachwiny (przy
większych uszkodzeniach obecny jest przy obciążaniu kończyny).
Dodatkowym objawem może być zmniejszenie siły mięśni przywodzących.
Leczenie dolegliwości ostrych
w pierwszych dobach powinno ograniczyć się do odpoczynku, chłodzenia i
stosowanie maści czy lekarstw przeciwzapalnych. Chłodzenie i ewentualne
owijanie bandażem elastycznym bolącej okolicy ma, jak w przypadku
większości kontuzji, zmniejszyć obrzęk, jak również ból.
Do
momentu uporania się z bólem, należy zaniechać wszelkiej aktywności
fizycznej. Dopiero po kilku tygodniach (od 4 do 8) można zacząć normalny
trening. Ćwiczenie rozciągające możemy wprowadzić dopiero po odzyskaniu pełnej siły mięśniowej.
Dolegliwości przewlekłe
to bardzo często grupa uszkodzeń ostrych, które zaniedbane przeszły w
fazę chroniczną. Niezbyt intensywny charakter dolegliwości nie zmusza do
konsultacji ze specjalistą. Często stosuje się w tym
przypadku zasadę „zabiegania” takich urazów. Niestety nie tędy droga.
Nieprawidłowe leczenie, kolejne mikrourazy doprowadzają do zmian
degeneracyjnych. Związane z kontuzją dolegliwości mogą ustępować po
dobrej rozgrzewce, ale będą się nasilać na krótko po wysiłku, w
spoczynku. Jednak w fazie późniejszej ból podczas aktywności może stać
się na tyle dotkliwy, że niemożliwe staje się kontynuowanie wysiłku.
Dodatkowo ochronny sposób chodzenia i biegania na kontuzjowanej nodze
doprowadzić może do zmian stereotypów ruchowych, co z kolei może
mieć wpływ na pojawienie się objawów w stawach odległych. Nieprawidłowa
praca przywodzicieli i zmiany w ścięgnach mogą w konsekwencji
doprowadzić również do zapalenia spojenia łonowego.
Leczenie dolegliwości przewlekłych trwa znacznie dłużej i wymaga
cierpliwości. Samo leczenie polega na wprowadzeniu systematycznych
ćwiczeń rozciągających, na przemian z ćwiczeniami kolagenowymi i
ekscentrycznymi (o tych ćwiczeniach w następnym poście). Bardzo
skuteczny jest intensywny masaż poprzeczny ciągły (polecam wizytę u
dobrego fizjoterapeuty). Ze względu na długotrwały charakter
dolegliwości, terapia musi trwać nawet do 3 miesięcy! Co istotne w tym
przypadku, i co sprawdziłam na sobie, bolące miejsce traktujemy ciepłymi
okładami (a nie zimnymi jak w przypadku innych kontuzji). Ciepło
poprawia ukrwienie uszkodzonej tkani przez co przyśpiesza gojenie.
Tyle w teorii, a co w praktyce to napisze później :).
Cześć, mam podobny problem.Mój uraz trwa od prawie 2 miesięcy.Teraz mam krioterapię, ale nie widzę zbytniej poprawy.Nie boli jak chodzę, chyba że zbyt szybko chodzę.Nie biegam, bo boli.
OdpowiedzUsuńJuż straciłam nadzieję,że staram się nie poddawać.
Jak Twoje zdrowie? Jak Twój mięsień??
Pozdrawiam
Asia